Niby sezon nigdy się nie kończy, nie mniej jednak czas ucieka, dni coraz krótsze, pogoda w kratkę, postanowiłem jeszcze w ostatnim podrygu pogody wstrzelić się z dwudniowym tripem. Pojechaliśmy bandą 14 osobową na ścieżki do Srebrnej Góry – pojeździć, pointegrować się, dla większej części z nas był to pierwszy raz w tym rejonie, choć ścieżki istnieją już chyba od 2 lat. Dla mnie miejscówka z wielkim potencjałem, jest na miejscu wszystko co potrzeba, od dobrej bazy noclegowej, w przyzwoitych pieniądzach można się przespać, transport tarpanami do góry, mini gastronomia, po „oślą łączkę” dla bikerów, by zapoznali się z przeszkodami, które spotkają na trasach, by mogli się nauczyć skakania na hopkach o różnych stopniach trudności. Trasy dają dużo frajdy, są zróżnicowane, jest czasem szybko, jak i technicznie, są hopki duże, jaki i małe, każdy znajdzie coś dla siebie.
Bawiliśmy się pierwszorzędnie, integrowaliśmy się jak mogliśmy (choć znamy się jak łyse konie), to były dwa owocne w jazdę dni i jak zwykle kupa śmiechu.